Dobrze wiem, że w środku tygodnia nie powinienem kłaść się zbyt późno, bo przecież następnego dnia rano muszę wstać o 6.30 i wyszykować się do pracy, specjalista ds. kontroli jakości Żory. To, co wiem, niestety nie zawsze idzie w parze z tym, co tak naprawdę robię. Wczoraj wieczorem z nudów włączyłem swój czytnik ebooków i zacząłem czytać niedawno zakupioną książkę Harlana Cobena. Liczyłem, że przeczytam kilka stron, a później spokojnie odłożę czytnik i pójdę spać.
Niestety, przeliczyłem się. Akcja wciągnęła mnie tak bardzo, że nie potrafiłem książki odstawić na bok. Czytałem, czytałem i czytałem, aż w końcu skończyłem całą książkę. Przeczytanie tego woluminu zajęło mi kilka godzin, więc spać położyłem się około 1:30 w nocy. Żałowałem długotrwałego czytania już w trakcie przewracania kolejnych stron, ale nie potrafiłem oderwać się od lektury. Nie interesowało mnie, że następnego ranka będę miał problemy z pobudką.
Dzisiaj, gdy z miną mordercy wyłączałem poranny budzik miałem do siebie ogromny żal za wczorajsze (i trochę dzisiejsze) niepohamowane czytanie. Przecież mógłbym być teraz o wiele bardziej wyspany, a nie walczyć z ogarniającą mnie sennością. Od rana wypiłem już dwie kawy, jednak te nie pomogły mi w takim stopniu, jakbym się spodziewał. Jakoś muszę przetrwać ten dzień.