Tym, co każdego dnia ratuje mnie przed oczywistym zasłabnięciem podczas wykonywania zawodowych obowiązków jest kawa i wszelkie jej sztuczne zamienniki. Kawa już od rana stawia mnie na nogi i pozwala utrzymać odpowiedni poziom skupienia, aż do godziny, w której poziom kofeiny w krwi spada mi niebezpiecznie nisko. Wtedy znów muszę doładować się kawą i cukrem, by wytrzymać w pracy do godziny, w której bez żadnych oporów będę mógł wyjść do domu. Osiem godzin dziennie w pracy przyprawia mnie czasem o zawrót głowy i myśli samobójcze, dlatego wszelkie metody odzyskiwania dobrego humoru i przywracania myśli do stanu używalności są bardzo potrzebne.
Pierwszą kawę wypijam jeszcze przed wyjściem z domu do pracy, czyli około godziny 7.00. Kawa z ekspresu, który kosztował ponad dwa tysiące złotych jest dobrym początkiem dnia i obietnicą dużej efektywności w pracy. Kolejną pracę wypijam około godziny 11.00, gdy razem ze swoimi współpracownikami spotykam się na przerwie lunchowej. Już tak utarło się w naszej firmie, że o 11.00 wszyscy razem robimy sobie krótką przerwę od pracy, by móc razem spotkać się firmowej kuchni i wymienić najświeższe informacje, specjalista ds. kontroli jakości Kielce.
Po drugiej kawie przychodzi jeszcze czas na trzecią, wypijaną tuż przed wyjściem do domu. Około godziny 15.30 jestem już zupełnie wykończony swoimi obowiązkami, dlatego bez kawy obawiałbym się o podróż samochodem do domu. Przez cały wieczór nie wypijam już ani łyka tego magicznego napoju bo wiem, że będę miał problemy z zaśnięciem.